Kilka rzeczy, które możesz usłyszeć od swoich kolegów z kina po zakończeniu Beau Is Afraid zawierają: „Co my, kurwa, właśnie oglądaliśmy?”; „Filmy wróciły!”; „To dziwny facet” i „Na pewno będzie z tego kilka dobrych postów na Reddicie”
Przynajmniej to były niektóre z rzeczy, które podsłuchałem, gdy zapaliły się światła po inauguracyjnym pokazie nowej, trzygodzinnej odysei Edypa Ariego Astera. Beau jest rodzajem filmu, który nadaje się do tak różnych reakcji – i, tak, do Reddit deep-dives. Film ma wiele twarzy: epicką przygodę, freudowskie szaleństwo, poczucie winy, narkotykową podróż, dziennik żałoby, a może przede wszystkim, radosną komedię. Beau jest pretensjonalny, pobłażliwy i dziwny. Jest też szeroko rozrywkowy, mistrzowsko wykonany i niezaprzeczalnie zabawny. Co się dzieje? Dużo. Ale także… kto tak naprawdę wie?
Beau zaczyna się od narodzin swojego tytułowego bohatera i pod pewnymi względami jest to najbardziej przejrzysty, dosłowny moment filmu. Od tego momentu widzimy pomarszczonego i bladego 48-letniego Beau (Joaquin Phoenix) na terapii, martwiącego się, że dostanie raka od picia płynu do płukania ust. To jednak okazuje się być drugorzędnym zmartwieniem. Bardziej palącym zmartwieniem jest fakt, że jest to wigilia śmierci ojca Beau – a on sam ma następnego dnia odwiedzić matkę. Świat, w który wkracza Beau po zakończeniu terapii, to Kaufmanowy cyrk niebezpieczeństwa i zniszczenia. Piesi namawiają samobójcę do skoku z wysokiego budynku. Nagi morderca o imieniu Birthday Boy Stab Man jest na wolności. Pod drzwiami Beau w środku nocy pojawiają się notatki z prośbą o ściszenie jego nieistniejącej muzyki. Czy wszechświat Beau zawsze jest taki? Czy ta przerażająca surrealność jest po prostu odzwierciedleniem jego niepokoju związanego z powrotem do domu? Może „bardzo fajny nowy lek”, który przepisał mu terapeuta, powoduje u niego halucynacje?
Film zachęca do wielu interpretacji – zarówno tego, co się dzieje, jak i tego, co próbuje zrobić. Ze względu na historię Astera z horrorem, niektórzy będą twierdzić, że Beau jest w swej istocie istniejący w ramach tego gatunku. W rzeczy samej, pojawiają się w nim odwołania do horrorów z Hereditary (dekapitacja) oraz Midsommar (spadające ciało rozpryskuje się), jak również oferuje wiele własnych, świeżych strachów (strychy, stosunek płciowy, psychotyczny weteran walk o imieniu Jeeves). Ale w Beau, Aster przesuwa równowagę tak, że te kawałki przemocy są grane głównie dla śmiechu. Samo założenie – współczesna grecka tragedia o wstrząsającej podróży mężczyzny… w celu odwiedzenia swojej matki – jest rodzajem żartu w sercu wielu komedii Woody’ego Allena i Alberta Brooksa. W tej tradycji żydowskiego humoru film sprawdza się znakomicie.
To jest to, co Czarnoksiężnik z krainy Oz wyglądałby, gdyby został opowiedziany z punktu widzenia Tchórzliwego Lwa.
Tak bardzo jak Joaquin Phoenix gra smutny-sack neurotyka dla patosu, on również daje kilka hangdog reakcje twarzy i faint-hearted czytania linii, które miały mnie wyje. Aster pozwala reszcie obsady na bycie bardziej jednoznacznie zabawnymi. Można odnieść wrażenie, że reżyser miał na myśli doświadczonych aktorów, takich jak Nathan Lane, Richard Kind, Stephen McKinley Henderson i Parker Posey. Lane wykorzystuje każde tatusiowe „My dude”, które podaje mu scenariusz, McKinley Henderson dostarcza jednych ze swoich najlepszych złośliwych uśmieszków, a wielka scena Posey’a to niemalże pewniak do miana najzabawniejszego filmowego momentu roku.
Ale ambicje Astera są wyraźnie większe niż tylko uzyskanie guffaws. Ten film, aby nie zapomnieć (i, na jego korzyść, ty może), jest prawie tak długi jak Magnolia oraz Władca Pierścieni: The Return of the King-dwa filmy, które ma na myśli z różnych powodów. Podróż Beau jest mniej więcej podzielona na rozdziały, a każdy z nich pozwala Asterowi i jego pierwszorzędnemu działowi sztuki (czapki z głów dla scenografa Fiony Crombie) stworzyć odrębne, bardzo szczegółowe światy. Wyróżnia się, choć przychodzi w połowie filmu, kiedy zabawa w lesie przenosi Beau do magicznego tajemniczego wszechświata pełnego płaskich scenografii i jasnych animacji dzięki uprzejmości chilijskich filmowców Cristobal Leon i Joaquin Cosiña. To, jak można sobie wyobrazić, jest to, co Czarnoksiężnik z Oz wyglądałby, gdyby był opowiedziany z punktu widzenia Tchórzliwego Lwa – i, wiesz, gdyby Tchórzliwy Lew był Żydem w średnim wieku.
Tak bardzo, jak Joaquin Phoenix gra smutnego neurotyka dla patosu, daje również kilka hangdog reakcje twarzy i faint-hearted czytania linii, które miały mnie wyje.
Bardziej współcześnie jednak wybujały maksymalizm filmu przywołuje na myśl Everything Everywhere All at Once (który, nawiasem mówiąc, wyprzedził „Aster Hereditary jako największy w historii sukces kasowy A24 w zeszłym roku). Podobnie jak Everything Everywhere, Beau obfituje w ważkie tematy, barwne bodźce, estetyczną wirtuozerię i żarty z penisa. Oba filmy postrzegałem jako kulminację, a może tylko początek, pewnego rodzaju podniosłej komedii. Ale są one również odzwierciedleniem – w swojej nieustannej hałaśliwości i naginającym rzeczywistość absurdzie – podsycanego przez media społecznościowe niepokoju, który jest obecnie tak powszechny.
To powiedziawszy, problemy mamusi są ponadczasowe. Podobnie jak lęki przed śmiercią i niepowodzeniem w starcie. To tematy, które w różnym stopniu pojawiały się w poprzednich filmach Astera. Różnica w Beau jest to, że rozmieszczenie ich przez Astera nie będzie produkować koszmarów tak bardzo, jak wskazówka do jego własnych. Nie znam artysty, na którego profil w głównym magazynie czekam z większą niecierpliwością. W międzyczasie jednak, rozważcie Beau ogromnie zabawna – choć także zapierająca dech w piersiach i przyprawiająca o zawrót głowy – podróż przez jego pokręconą podświadomość.
Max Cea
Max Cea jest pisarzem mieszkającym na Brooklynie. Jego prace pojawiały się między innymi w GQ, Vulture i Billboard.