Cormac McCarthy powraca w tym miesiącu. Obecnie ma 89 lat i jest jednym z najwybitniejszych amerykańskich pisarzy, nie wydał książki od czasu nagrodzonego Pulitzerem The Road została opublikowana szesnaście lat temu. Jednak w tym miesiącu McCarthy pojawia się ponownie z pierwszą z dwóch nowych powieści, które odbiegają od typowych gotyckich uczuć, jakie zamieszkiwały niemal całą jego twórczość. Wraz z publikacją Pasażerkai towarzysząca jej powieść Stella Maris , McCarthy zdaje się kończyć z wydobywaniem mitu Ameryki. Zamiast tego zastanawia się, co to znaczy istnieć i co nasza historia mówi nam o naszej przyszłości
W latach od The Road, słynny samotny autor napisał scenariusz do filmu Ridleya Scotta pt The Counselor i zredagował biografię fizyka Richarda Feynauna autorstwa Lawrence’a M. Krauna, ale nie było to coś, o czym nikomu nie powiedział – dowiedzieliśmy się dopiero z podziękowań w książce. Dołączył do Santa Fe Institute jako pracownik naukowy u boku najbłyskotliwszych umysłów w fizyce. W 2017 roku opublikował esej non-fiction o „nieświadomości i pochodzeniu ludzkiego języka,” dla Nautilus, która wyszła z jego studiów w Instytucie i dzieli wiele z tych samych tematów jego nowych powieści.
Inaczej, mały szum wokół McCarthy’ego nie pochodził od niego. Była para podszywających się pod niego na Twitterze Paris Review April Fools „wywiad”, a także niezweryfikowane ogłoszenie o śmierci, które rozeszło się wirusowo, tylko po to, by wkrótce potem zostać obalone. W tym czasie McCarthy pracował nad dwoma połączonymi powieściami o inteligentnym bracie i genialnej siostrze, których losy splatają się dzięki wspólnej, ale zakazanej miłości, a także dzięki ich wspólnej historii jako dzieci ojca, który pracował przy projekcie Manhattan Pasażerka ukaże się 25 października i Stella Maris6 grudnia, kiedy to dostępny będzie również box set obu powieści. W tej parze McCarthy unika, w większości, swojej zwykłej fascynacji ludzkim pragnieniem przemocy i naszym nihilistycznym poszukiwaniem sensu. Zamiast tego zagłębia się w wielkie idee wszechświata, takie jak ludzkie istnienie i to, co ono oznacza, a także to, co oznacza nasza historia i pamięć. Szuka czegoś innego
Ale żeby umieścić nowe powieści w kontekście, musimy cofnąć się w czasie.
W 2006 roku McCarthy osiągnął szczyt literackiej sławy. Wydał m.in The Road , mroczny i przerażający list miłosny do swojego młodego syna. Książka zdobyła nagrodę Pulitzera, a Oprah Winfrey wybrała ją do swojego niezwykle wpływowego klubu książki. Notoryczny pustelnik udzielił jej nawet wywiadu – oczywiście na swoich warunkach. Winfrey, która nie musi się nigdzie ruszać, przyleciała, by usiąść naprzeciwko pisarza w Santa Fe Institute, zadając mu pytania w rodzaju: „Czy zawsze wiedziałeś, że będziesz pisarzem?” McCarthy, przygarbiony w swoim przerośniętym fotelu, oparty na ramieniu, udzielał dziwnych i wspaniałych odpowiedzi, jakich mógł udzielić tylko tak pewny siebie pisarz. Kiedy Winfrey zapytała o jego proces pisania, McCarthy zrobił pauzę i odpowiedział: „Nie sądzę, żeby to było dobre dla twojej głowy, jeśli spędzasz dużo czasu myśląc o tym, jak napisać książkę. Prawdopodobnie nie powinieneś o tym mówić. Prawdopodobnie powinieneś to robić.” W tamtym czasie wydawało mi się to przesądzone. Właśnie wydał dwie książki w ciągu kilku lat i wydawał się tak produktywny jak zawsze. Potem zamilkł.
Podczas gdy McCarthy w przeszłości odniósł sukces z All the Pretty Horses (która również została zaadaptowana na film i zdobyła National Book Award), wciąż był pisarzem, który omijał sukces głównego nurtu. Jego poprzednia powieść Blood Meridian została uznana za jedną z wielkich amerykańskich powieści XX wieku, ale jej brutalność nie sprawiła, że stała się natychmiastowym bestsellerem. Mówiąc lekko: nigdy wcześniej nie miał takiego społecznego czy finansowego zaplecza, jakie The Road przyniósł. Był na szczycie świata i wszyscy czekali na to, co przyniesie pisarz, który dostarczył jedne ze swoich najbardziej osobistych dzieł. Oderwany narrator z przeszłości wciąż żył, ale w jakiś sposób zyskał nieco więcej duszy dzięki The Road Do końca książki wyrósł na quasi-optymistę, który do dziś szokuje i zadziwia czytelników swoją apokaliptyczną perspektywą i otwartością umysłu. Pod koniec The Road, nadzieja wyłania się z ciemności
Jednocześnie powieść McCarthy’ego z 2005 r No Country For Old Men otrzymał w 2007 roku obróbkę braci Coen. Film zdobył cztery Oscary, w tym za najlepsze zdjęcia, reżyserię i scenariusz adaptowany. Potem jednak McCarthy zniknął. Żadnej książki. Żadnego parcia w stronę większej sławy. W międzyczasie jego konkurenci do tytułu „najlepszego żyjącego amerykańskiego autora” zaczęli przyjmować światło reflektorów: Philip Roth zatrudnił biografa, a Don DeLillo pisał więcej i doczekał się ekranizacji swoich dzieł. McCarthy pozostawił nas, byśmy zastanawiali się, dokąd poszedł i badali to, co po sobie zostawił, szukając wskazówek w dziele.
To, co oddzieliło McCarthy’ego od jego współczesnych, to jego powściągliwość. Unika on mówienia czytelnikowi, co ma czuć. W rzeczywistości robi coś wręcz przeciwnego. McCarthy czasami tak bardzo oddalał się od uczuć, że sprawiało to, że rzeczowa przemoc w niektórych jego wczesnych pracach, zwłaszcza w arcydziele z 1985 roku Blood Meridian, czuć bardziej złowrogo. Determinacja autora zestawiona jest z mężczyznami (zawsze mężczyznami) widzącymi coś przerażającego podczas jazdy przez otwarte równiny amerykańskiego Zachodu. Kiedy dzieciak i jeden z jego partnerów podróży natrafiają na drzewo martwych dzieci w Blood Meridian, jesteśmy zdani na to, że widzimy zmarłych i współczujemy im, gdy bohaterowie wędrują obok:
„Zatrzymali się obok siebie, zwijając się z gorąca. Te małe ofiary, siedem, osiem z nich, miały dziury wybite w ich podszczękach i były zawieszone tak przez ich gardła z łamanych przystanków mesquite, aby wpatrywać się bez oczu w nagie niebo. Łysi, bladzi i wzdęci, larwalni do jakiejś nierozgarniętej istoty. Rozbitkowie przehulali obok, obejrzeli się za siebie. Nic się nie poruszyło.”
Nie ma ucieczki od tego obrazu. Nie ma odpuszczania. Pozostaje, bo McCarthy stoi z tyłu i nie wtrąca się. Wiemy, jak dzieci się tam znalazły – zamordowane przez osadników zabijających tubylców i Meksykanów, pustoszących krajobraz w drodze na zachód – i wiemy, że dziecko też wie. To wystarczy dla McCarthy’ego. Idzie dalej. Postacie (i życie) muszą być kontynuowane
Apokaliptyczny styl McCarthy’ego, który został określony jako „biblijny”, może sprawiać czytelnikom kłopoty, ponieważ nie powie on, komu kibicować, nawet jeśli w miarę czytania.. wiemy Nie chce nam powiedzieć, co mamy czuć. Zakończenie Blood Meridian to slog nie z powodu historii czy pisania, ale z powodu tego, jak odmawia odpuszczenia sobie nawiedzających szczegółów. Przeczytałem tę powieść cztery razy w ciągu kilku miesięcy w zeszłym roku, aby ukończyć szkołę, a ona żyła ze mną w moich snach. Książka sprawia, że przeżywasz każdy brutalny krok amerykańskiej historii i nie pozostawia cię z poczuciem, że cokolwiek się poprawi. Jak to możliwe?
To, co oddzieliło McCarthy’ego od współczesnych, to jego powściągliwość
Zauroczenie Ameryki przemocą i to, jak nas ona ukształtowała, okazało się dla McCarthy’ego zniewalającym materiałem. Przemoc to życie. To tkanina, w którą człowiek przyoblekł się przez całe swoje istnienie. Aż do Pasażerka i Stella Maris,które zabierają autora w nowe podróże tematyczne, przemoc to sposób, w jaki McCarthy łączył się ze światem i rozumiał go. Od początku swojej kariery pisarskiej spędzał czas w ciemnych okopach Ameryki, skupiając się na tym, jak przemoc nas ukształtowała
„Nie ma czegoś takiego jak życie bez rozlewu krwi. Myślę, że pojęcie, że gatunek może być w jakiś sposób ulepszony, że wszyscy mogliby żyć w harmonii, jest naprawdę niebezpiecznym pomysłem”, McCarthy powiedział Richardowi B. Woodwardowi w profilu z 1992 roku dla The New York Times . „Ci, którzy są dotknięci tym pojęciem, jako pierwsi rezygnują ze swoich dusz, ze swojej wolności. Twoje pragnienie, aby tak było, zniewoli cię i uczyni twoje życie pustym.”
Blood Meridian
Blood Meridian
Teraz 41% taniej
Studium ludzkiego cierpienia i przemocy dogania McCarthy’ego od początku jego kariery, począwszy od jego pierwszej powieści, The Orchard Keeper(wyd. 1965), aż po The Road. Ta obsesja na punkcie przemocy i jej rzeczowego przedstawienia na kartach książki stała się wizytówką McCarthy’ego, ale sprawiła też, że niektórzy krytycy zaczęli się zastanawiać, czy czegoś nie pominęliśmy. Według niektórych, McCarthy wciąż doskonalił swoją prozę, zapominając o uczuciach bohaterów związanych z horrorem, którego byli świadkami. Czy to zawsze musiało być tylko być? W 2005 roku krytyk James Woods napisał w The New Yorker „Wyobrażenie McCarthy’ego – jego powieściowy obraz życiowego zła – jest ograniczone i dosłowne: zawsze chodzi tylko o przemoc fizyczną. Choć nie chcielibyśmy zamienić McCarthy’ego w Henry’ego Jamesa, z pewnością istnieją sposoby wykorzystania powieści do rejestrowania bardziej beznamiętnych form zła i przemocy, jak również tych namacalnych.”
Woods chce jakiegoś sentymentu dla przemocy, jakiegoś zrozumienia. Chce, by pisarz wszedł na stronę nieco głębiej, by pojawiło się więcej wewnętrznych zmagań. Na początku, dzieciak w Blood Meridian jest naszym przewodnikiem; podobnie jak on dajemy się wciągnąć w historię gangu Johna Joela Glantona i sędziego Holdena, porzucając moralność, by podążać za bandą strasznych ludzi, którzy skalpują i polują na tubylców. My, podobnie jak dziecko, dajemy się uwieść. Dla Woodsa to nie wystarczy. Chce, aby powieść zagłębiła się bardziej w to, dlaczego zostaliśmy uwiedzeni. Chce objawienia i zmiany. W końcu dzieciak ucieka, ale jest już za późno. Straciliśmy szansę, by zobaczyć jego walkę. McCarthy nie ma w tym żadnego interesu, co sprawia, że książka jest tak prześladująca. On wie, co robi. Zanim my się połapiemy, on już też, i przenosi historię o kolejny krok. Sprawia, że zastanawiamy się nad tym, co widzieliśmy. Czy czulibyśmy się inaczej, gdybyśmy tam byli? Ale w swoich nowych powieściach McCarthy poszedł w innym kierunku.
Pasażerka oraz Stella Maris zgłębia umysły Bobby’ego i Alicii Western – a konkretnie Alicii. McCarthy wykorzystuje tu rodzeństwo, by rozszyfrować coś więcej niż tylko ludzkie pragnienie przemocy. Zastanawia się, gdzie pasujemy do świata – czy istnieje jestnawet świat czy czas. Próbuje uporać się z tym, co spędził na nauce w Instytucie Santa Fe: naturą wszechświata poprzez badanie fizyki. Zamiast pisać książkę o starym człowieku, który spogląda wstecz na wydarzenia ze swojego życia, jak mogliby to robić inni wielcy amerykańscy pisarze, McCarthy wybiera duet rodzeństwa, które jest w sobie zakochane i zbyt inteligentne dla własnego dobra. Podczas gdy Bobby wyrusza w podróż, próbując przeżyć życie, Alicia rozmawia z terapeutą o tym, co to znaczy istnieć, rozważając jednocześnie samobójstwo. Tam, gdzie inni pisarze zagłębiają się w umysł i duszę, McCarthy przeskakuje, by zapytać, czym jest dusza i czy w ogóle istnieje.
Pasażerka
Pojawiły się wskazówki, że McCarthy pracował nad czymś od zakończenia The Road . O książce rozmawiał z m.in The Wall Street Journal w 2009 roku: „Nie jestem zbyt dobry w mówieniu o tych rzeczach”, powiedział McCarthy zapytany o to, nad czym pracuje. „Akcja rozgrywa się głównie w Nowym Orleanie około 1980 roku. Ma związek z bratem i siostrą. Kiedy książka się otwiera ona już popełniła samobójstwo i chodzi o to jak on sobie z tym radzi. To interesująca dziewczyna.”
Trzynaście lat później ta książka stała się parą przeplatających się powieści, które opowiadają o Alicii i Bobbym Westernach, ale dotyczą bomb atomowych i fizyki (ojciec Westernów jest fizykiem, który pracował przy projekcie Manhattan). Przede wszystkim jednak chodzi o miejsce ludzkości w ciągle rozszerzającym się i niekończącym się nieznanym.
Pasażerka, który wychodzi jako pierwszy, opowiada historię Bobby’ego Westerna, nurka ratunkowego, który natyka się na tajemnicę związaną z zatopionym samolotem i zaginioną osobą. Bobby szuka odpowiedzi na temat swojej przeszłości, jednocześnie uciekając przed nieznanym ramieniem rządu, które nie pozwala mu po prostu być. Jednocześnie próbuje zrozumieć, jak znalazł się w tym miejscu oraz jak i dlaczego jego młodsza siostra zginęła. W typowy dla McCarthy’ego sposób Western wyrusza w podróż, przemieszczając się z jednego miejsca na południu do drugiego, jak Missisipi, Nowy Orlean, platforma wiertnicza na Florydzie i inne wschodnie miejsca, które nawiedzały większość wczesnych powieści i życia McCarthy’ego. Po drodze wchodzi do barów, restauracji i na bagna, próbując pogodzić się z przeszłością poprzez swoje wspomnienia i próbując zrozumieć swoją przyszłość poprzez to, co mówią mu inni. Ale przede wszystkim jest to McCarthy próbujący porozumieć się z Bogiem Pasażerkato kolejna historia wędrującej duszy, która szuka odpowiedzi na temat tego, jak działa wszechświat. „Myślał, że dobroć Boga pojawiała się w dziwnych miejscach” – pisze McCarthy po jednym ze spotkań Westerna. „Dont [sic] zamknij oczy” (tu uwzględniono zabawną interpunkcję McCarthy’ego). Świat, który widzi Bobby Western, daleki jest od świata, do którego należy. Jedynym sposobem na połączenie wskazówek jest kopanie głębiej. To, dokąd go to zaprowadzi, łączy go z jego przeszłością, dając mu jedynie okruchy nadziei i wielkie płyty rozpaczy. W końcu to, co nadejdzie jest nieuniknione. To dziedzictwo jego rodziny.
Stella Maris
Druga powieść, Stella Maris, zawiera większy skok dla McCarthy’ego: kobiecą protagonistkę. „Planowałem pisać o kobiecie przez 50 lat” – powiedział McCarthy The Wall Street Journal . „Nigdy nie będę wystarczająco kompetentny, by to zrobić, ale w pewnym momencie trzeba spróbować” I próbuje, ale unikając pisania czegokolwiek, co przypominałoby tradycyjną powieść. Zamiast tego jest to jedna długa rozmowa Alicji Western z jej psychiatrą w zakładzie psychiatrycznym Stella Maris w Wisconsin. W typowy dla McCarthy’ego sposób są to głównie puenty, myśli snujące się w swobodnych solilokwiach. Alicia jest błyskotliwą matematyczką, która straciła panowanie nad rzeczywistością po tym, jak zobaczyła brata w śpiączce po wypadku na torze wyścigowym. Jest zagubiona na więcej sposobów niż jeden, nie potrafi dzielić się pasją i miłością, której pragnie z Bobbym. Wierzy, że on nie żyje, ale czym jest śmierć dla kogoś, kto nie postrzega wszechświata według tych samych zasad co reszta z nas? Kiedy psychiatra pyta ją o pamięć – „Wszyscy jesteśmy w dużej mierze zbiorem wspomnień” – odpowiada najgłębszym sentymentem, jaki McCarthy kiedykolwiek napisał: „Przypuszczam, że ufam swojej pamięci zdarzeń w dużej mierze z powodu dowodów, jakie mam na moją zdolność zapamiętywania. Czy są one takie same? Wersy wiersza nie mają innej substancji, ale wydarzenia historyczne – w tym twoja osobista historia – nie mają żadnej substancji. Ich materialność zniknęła bez śladu”
Bohaterowie McCarthy’ego nieustannie przekraczają granice, dosłownie i w przenośni, w poszukiwaniu siebie, ale co ważniejsze w poszukiwaniu swojego miejsca w zmieniającym się świecie. Nawet inne książki McCarthy’ego, z ich podłymi postaciami i podłymi punktami fabularnymi, są zawsze o ludziach poszukujących. Trylogia graniczna, a konkretnie The Crossing,opowiada o ludziach szukających swojego miejsca w świecie i próbujących zrozumieć, jak ludzie mogą być tak okrutni. Dla Woodsa twórczość McCarthy’ego często nie ma zakończenia. „Fikcja McCarthy’ego – pisze Woods w The New Yorker , „zdaje się powtarzać, wielokrotnie, że tak właśnie było i tak zawsze będzie”
Ale dla McCarthy’ego nowe powieści są dowodem przemiany. Zaczął postrzegać świat nie jako miejsce, które zmienia się wokół nas, ale raczej jako miejsce, gdzie wszystko jest połączone i składa się z naszej wspólnej historii. Z każdą zmianą przychodzi kolejna iteracja życia. Te pomysły są teraz bardziej obecne na stronie, ale wielka idea zawsze tam była
Jest taki fragment w Blood Meridian która zawsze mi się wyróżniała, na początku książki, kiedy dzieciak wędruje w poszukiwaniu życia. Natrafia na starego pustelnika, który mówi:
„A man’s at odds to know his mind cause his mind is aught he has to know it with. Może poznać swoje serce, ale nie chce. Słusznie. Lepiej tam nie zaglądać. To nie jest serce istoty, która jest związana drogą, którą Bóg dla niej wyznaczył. Możesz znaleźć podłość w najmniejszym ze stworzeń, ale kiedy Bóg stworzył człowieka, diabeł był u jego łokcia. Stworzenie, które może zrobić wszystko. Zrobić maszynę. I maszynę, która zrobi maszynę. I zło, które może działać samo przez tysiąc lat, nie trzeba go pielęgnować”
McCarthy nie szuka już w polnej ścieżce przez Zachód i mówi: „To jest to. To jest nasza ludzka natura.” W Pasażerkaoraz Stella Marispróbuje dostrzec Boga, który stworzył człowieka, który napisał te słowa. Choć powieści te nie są tak znane jak stare, to jednak mają w sobie coś ożywczego, gdy autor rozszerza swój pogląd na wszechświat, zbliżając się do własnej konkluzji
Kevin Koczwara
Kevin Koczwara jest pisarzem w Worcester, Massachusetts. Jego prace pojawiły się m.in Esquire, The New York Times, Literary Hub, VICE, Boston Magazine, i w innych miejscach.
Ta treść jest importowana z OpenWeb. Możesz być w stanie znaleźć tę samą treść w innym formacie, lub możesz być w stanie znaleźć więcej informacji, na ich stronie internetowej.