Kiedy Daniel Patrick Giles postanowił założyć linię perfum, postanowił zrobić to z drobiazgową dbałością haute couturiera o inspirację, rzemiosło i branding. Podczas gdy jego wykształcenie w dziedzinie mody i urody zainspirowało go do stworzenia domu zapachowego na miarę wielkich – myślał o Fredericu Malle, Chanel i Diptyque – postanowił zrobić to przez pryzmat Angeleño. Celem Perfumehead było tworzenie pięknych zapachów, a dla urodzonego w Toronto twórcy, miasto Los Angeles służyło jako ostateczna muza.
„Nie chciałem, aby to było LA jako banał, chciałem, aby to był mój osmokosmos, lub wszechświat zapachowy, Los Angeles”, mówi POPSUGAR. „Częścią mojej filozofii na temat zapachu jest to, że postrzegam go jak kino; w świetnym zapachu naprawdę jest głębia i narracja oraz emocje. LA było dla mnie idealnym tłem, ponieważ uwielbiam tu mieszkać”
Przewidywany od początku, aby uchwycić kultowy urok miasta oczami jego założyciela, Perfumehead przywołuje nieodłączne sprzeczności w dziedzictwie miasta: miejsce, w którym wspomnienia starego hollywoodzkiego glamour istnieją obok współczesnego rozkładu; gdzie ponadczasowa elegancja współistnieje z merkurialnymi trendami. Aura marki emanuje poczuciem ekskluzywności – luksusowego sekretu dzielonego wśród branżowego sanktuarium – nawet zanim zanurzysz się w olfaktorycznym doświadczeniu kolekcji siedmiu zapachów.
Dowiedz się więcej o Perfumehead od założyciela Daniela Patricka Gilesa poniżej.
PS: Co doprowadziło Cię do założenia Perfumehead?
DPG: Tak naprawdę mój romans z perfumami zaczął się dla mnie, gdy miałam 16 lat. Byłam na szkolnej wycieczce w Paryżu i kiedy wszyscy zmierzali w kierunku wieży Eiffla, ja czekałam w kolejce do Galleries Lafayette, aby kupić YSL Opium. Kampania była kręcona z modelką Jerry Hall, a Helmut Lang zrobił zdjęcia. Powiedziałam, że kupuję je dla mamy, ale tak naprawdę kupowałam je dla siebie. To było tak niesamowite doświadczenie; nigdy wcześniej nie widziałam, jak ktoś prezentuje zapach. Od razu się zakochałam.
Moja kariera wiąże się z tym, ponieważ byłem dyrektorem kreatywnym w firmie o nazwie Holt Renfrew w Kanadzie. Pracowałem ze wszystkimi domami zapachowymi, domami mody i domami akcesoriów. Przychodzili do sklepu i rozmawiali o nutach. Wprowadziliśmy na rynek Jo Malone i byłem pod wrażeniem zakresu jej linii. To była druga warstwa, która naprawdę wpłynęła na moją miłość do zapachów.
Następnie sprowadziłbym wszystko do COVID i bliżej ostatnich kilku lat. Jestem w branży od ponad 20 lat i zawsze chciałem założyć własną firmę. Na początku COVID zdecydowałem, że to jest to. Ale w 2020 roku prawie umarłem na COVID – mój lekarz uratował mi życie, tak źle było. W ciągu pięciu dni zmieniło się całe moje życie. Przez miesiące miałam migreny, przez dwa i pół miesiąca nie wstawałam z łóżka i straciłam zmysł węchu.
Byłem w połowie Perfumehead, a mój zmysł węchu zniknął. Trwało to tylko miesiąc lub dwa, ale w miarę jak poprawiałam się w ciągu roku, zaczęłam naprawdę doceniać, pożądać i rozumieć, że zapach jest czymś, co bierzemy za pewnik. Stałam się o wiele bardziej namiętna, powiedziałabym, w stosunku do zapachu, ponieważ go straciłam. Przysiągłem sobie, że dzięki temu doświadczeniu, nigdy nie będę brał tego za pewnik i naprawdę będę bardziej doceniał naturalne, piękne zapachy i chciałem się tym podzielić z ludźmi.
PS: Jaki jest Twój proces twórczy podczas tworzenia zapachów?
DPG: Jest taka książka, którą przeczytałem, a która miała bardzo duży wpływ na markę, nazywa się „Nose Dive” profesora Harolda McGee, w której mówił o osmokosmosie – zapachowym uniwersum, czyli wszechświecie zapachu. Ja patrzę na zapach nieco inaczej: wszyscy żyjemy w osmokosmosie i mamy możliwość wypośrodkowania i otoczenia się zapachem. Częścią mojej filozofii dotyczącej zapachu jest to, że postrzegam go jak kino; w świetnym zapachu naprawdę jest głębia i narracja oraz emocje.
Los Angeles było dla mnie idealnym tłem, kiedy zacząłem tworzyć zapachy. Naprawdę chciałem stworzyć list miłosny do miasta jako mojej twórczej muzy: to miasto bez granic, miasto sprzeczności i uważam, że życie tutaj jest bardzo podniecającym doświadczeniem. Kiedy tworzyłem markę i zapachy, chciałem zacząć od Los Angeles, ponieważ uważałem, że miasto to oddaje wiele uczuć i rzeczy, które składają się na zapach poprzez nuty zapachowe.
Podobnie jak LA, nuty zapachowe są bardzo warstwowe; narysowałem wiele podobieństw. Nie chciałem, żeby to było LA jako banał, chciałem, żeby to był mój osmokosmos Los Angeles. W ten sposób zacząłem tworzyć pomysły na zapachy. Na przykład Room Number jest związany z moimi doświadczeniami z pobytu w Chateau Marmont, kiedy jeszcze tu nie mieszkałam – dekadencja i upadek w tym naprawdę starym hotelu, który do dziś jest miejscem, gdzie wszyscy modni, fajni ludzie chcą być. Wszystkie te elementy miały wpływ na historie, które chciałem opowiedzieć. Przeprowadziłem mnóstwo badań na temat Los Angeles. Pierwotnie Los Angeles nazywało się Queen of Los Angeles i stąd wzięła się nazwa Reine des Anges.
Każdy zapach ma też swoją porę dnia i stoi za nim jakaś emocja. Stworzyłem wielki, rozbudowany album z nastrojami, które chciałem stworzyć dla każdego zapachu. W miarę jak pracowałem z czterema perfumiarkami, wszystko się nawarstwiało i budowało.
PS: Co było dla Ciebie najważniejsze podczas tworzenia Perfumehead?
DPG: Jedna rzecz, którą zrobiłem, to przede wszystkim pracowałem z kobietami perfumiarzami. Z tego co widziałem po latach spędzonych w branży mody i urody, większość nosów była męska. Mam tę męską perspektywę, ale chciałam mieć kobiecą. Myślę, że to była jedna z najlepszych rzeczy, jakie zrobiłam, ponieważ wszystkie nasze zapachy są neutralne pod względem płci. Nie postrzegam zapachów przez pryzmat płci. To pozwoliło nam na całkowitą swobodę twórczą, aby naprawdę wejść w te historie i stworzyć wokół nich zapachy.
Współpracowałem również wyłącznie z Violet Grey, ponieważ chciałem mieć premierę w LA i aby partner detaliczny był ikoniczny dla LA. Sklep jest bardzo kuratorski, a ja jestem fanką Cassandry Grey i koncepcji Violet Grey od pierwszego dnia. Będąc konsumentem w tym sklepie, myślałem o nim jak o pięknym pudełku na klejnoty – jest tak intymne, tak osobiste i maleńkie. Wyobraziłem sobie, że kiedy doświadczam tam zapachu, może on stać się osobistym doświadczeniem. Naprawdę stworzyłem flakony perfum z myślą o Violet Grey.
PS: Co wyróżnia zapachy Perfumehead?
Moją pełną intencją było stworzenie pięknych zapachów. Nie starałem się być polaryzujący. Pamiętajcie, że to są ekstrakty; to nie jest eau de parfum. Nasz procent oleju jest naprawdę wysoki, a wszystkie nasze produkty są ręcznie nalewane, ręcznie etykietowane. To w dużej mierze powrót do rzemiosła. Chciałem, żeby ludzie coś poczuli i doświadczyli. Chciałam, aby czuć się bardzo staromodnie, ale nowocześnie i aby rzemiosło stanowiło nacisk, aby było intymne i wykonane w małych partiach.
Spędziłem 15 lat jako dyrektor mody i jestem tak wdzięczny za to tło, ponieważ postrzegam zapach w ten sam sposób: to jest haute couture zapachu. Kiedy patrzysz na couture i elementy rękodzieła, które są w nim zawarte, to jest to dokładnie ta sama idea. To miało ogromny wpływ na rozwój i inspirację – większość moich inspiracji pochodzi ze świata mody, filmów, ikonicznych kobiet i mężczyzn w filmach. Na przykład Jane Birkin jest ikoną marki. Lubię też wiele z tego, co działo się w latach 70-tych – lubię swobodę, ale nie lata 70-te. Moda odgrywa więc ogromną rolę.
PS: Czy masz ulubiony zapach z linii 7 zapachów?
DPG: Mam siedmioro dzieci, ale będę tym strasznym rodzicem, który wybiera ulubione: Cosmic Cowboy ($425). Zawsze nosiłem zapach piżma, czy to Kiehl’s, czy Frederic Malle, czy Serge Lutens, który jest jedną z moich ulubionych marek zapachowych. Chciałem stworzyć piżmowy zapach dla siebie, więc Cosmic Cowboy to mój zapach. Noszę go od czasów prePerfumehead. Pracowałem nad nim już rok czy dwa wcześniej, a ludzie zawsze zatrzymywali mnie i pytali, co mam na sobie.
Ale po stworzeniu kwintesencji zapachu piżmowego, to co zaczęło się dziać, to zacząłem mieszać go z Canadian Tuxedo. Połączenie Canadian Tuxedo i Cosmic Cowboy stało się moim nowym ulubionym. Jest naprawdę seksowna, pięknie się układa i zamiast 20 nut w zapachu, otrzymujesz 40. Kiedy spróbujesz Cosmic i Canadian razem, pozostanie z tobą na wiele godzin.
To jest to, co wielu ludzi kocha w wearability tej marki. Te dwa razem tworzą rodzaj tańca wszystkich tych pięknych nut.
Image Source: Courtesy of Perfumehead / Illustration by Ava Cruz