Ten weekend przynosi nam Wielki Finał 67. edycji Konkursu Piosenki Eurowizji, najdziksze, najdziwniejsze, najbardziej popowe, najbardziej radosne wydarzenie roku. Będzie on transmitowany na żywo na Peacock w sobotę, 13 maja o godzinie 15:00 czasu wschodniego i po raz pierwszy w historii widzowie w Stanach Zjednoczonych będą mogli głosować na zwycięzcę (tak mi się wydaje). Znajdźcie czas już dziś, aby zaopatrzyć się w międzynarodowe przekąski i mimozę, bo tego absolutnie nie można przegapić.
Dla tych, którzy nigdy nie oglądali Eurowizji, pozwólcie, że spróbuję wyjaśnić. Cała sprawa zaczęła się w 1956 roku jako rodzaj miksera dla Europy po II wojnie światowej, z udziałem siedmiu krajów. W ciągu ostatnich lat rozszerzyła się do czterdziestu kilku krajów z całej Europy (i części Bliskiego Wschodu, a teraz także Australii), z których każdy zgłasza jedną piosenkę narodową, wybraną w procesie, którego nie rozumiem i nie muszę rozumieć. Po dwóch rundach półfinałowych, które odbyły się w miniony wtorek i czwartek, dwadzieścia sześć krajów przechodzi do wielkiego finału. Wokale muszą być na żywo, nic nie może trwać dłużej niż trzy minuty, masowy pop sprawdza się najlepiej, ale od czasu do czasu słyszy się coś takiego jak autentyczny mołdawski folk i jest się jak: I’m feeling this. Jurorzy z każdego z uczestniczących krajów wybierają swoich faworytów, poprzez rodzaj głosowania rankingowego, które naprawdę powinniśmy przyjąć w Stanach Zjednoczonych. Wyniki są ujawniane, kraj po kraju, przez lokalne osobowości, które sprawiają, że mówisz rzeczy takie jak: „To chyba Kelly Ripa z Estonii” Głosy widzów dodawane są do sumy, zwycięzca zostaje ukoronowany, wszyscy świętują, a nawet jeśli oglądasz to w telewizji, następnego dnia wydmuchujesz nos i pojawia się brokat.
To Carrie Underwood-era American Idolgdzie można spotkać tuzin wschodnioeuropejskich wersji Bo Bice. To jest ten klip, który wszyscy oglądaliśmy z konkursu Miss Universe, z wyjątkiem tego, że podstawowy poziom energii jest FRAAAAANCE. To taki globalny Super Bowl, tyle że halftime show to dwa tuziny artystów, o których nigdy nie słyszeliście, a nikt nie gra w piłkę nożną. Jest w 100 procentach szczery, ale też w 20 procentach śmieje się z samego siebie, a my, Amerykanie, nie możemy osiągnąć tego tonu, chyba że doświadczenie jest zapośredniczone przez Willa Ferrella.
Zazwyczaj zwycięski kraj gości show w następnym roku, ale Ukraina wygrała w 2022 roku, więc… to odpada. Drugie miejsce zajęła Wielka Brytania, która zakończyła trwającą dekadę erę flopów z „Space Manem” Sama Rydera. Show odbędzie się w Liverpoolu, a współgospodarzami będą Hannah Waddingham z Ted Lasso, piosenkarka pop Alesha Dixon oraz ukraińska gwiazda rocka Julia Sanina. Również w tym roku widzowie spoza krajów uczestniczących w programie – m.in , w tym my tutaj w Stanach Zjednoczonych!!!– są w stanie głosować poprzez jakąś sytuację na stronie internetowej, której nawet nie raczyli jeszcze wyjaśnić.
Teraz, gdy półfinały są już za nami i mamy naszych dwudziestu sześciu Wielkich Finalistów, oto kilku godnych uwagi pretendentów. Uznajcie to za aperitif.
AUSTRIA
„Who The Hell Is Edgar?” Teya i Salena
Wielki finał otworzy ten oto, klubowy banger o byciu opętanym przez Edgara Allana Poe, w wykonaniu austriackich Tegan i Sary. Czego tu nie kochać?
CROATIA
„Mama SC!” Niech 3
Refren tego utworu tłumaczy się na „Mama kupiła traktor”, co jest wykrętem w stronę Władimira Putina, który podobno dostał traktor jako prezent na 70. urodziny od białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki. (Później antyputinowskie nastroje stają się nieco bardziej wyraźne: „Mama pocałowała kretyna, idę na wojnę”) Let 3 to pięciu facetów z gigantycznymi, sztucznymi wąsami, którzy w swojej ojczyźnie mają ugruntowaną reputację awanturników. W 1997 roku wydali album, który był całkowicie pusty, a mimo to wyprzedał się w pierwszym druku. W 2001 roku współpracowali z rzeźbiarzem nad gigantycznym dziełem zwanym Penisem Babci, który jest dokładnie tym, czym myślisz, że jest. Kilka lat temu wystąpili w dziennym programie telewizyjnym zupełnie nago, z wyjątkiem korków w swoich tyłkach. (Wyskoczyli z nich w ramach występu, ale w tym czasie publiczność oglądająca Wake Up, Zagreb czy co tam oglądał testowy wzór) Ci faceci to dzikusy, a tego świat potrzebuje (w kontekście pozarządowym).
CYPR
„Break a Broken Heart” Andrew Lambrou
Jedną z rzeczy, które kocham w Eurowizji jest to, że jest to masowo popularne wydarzenie muzyczne, które nie skupia Stanów Zjednoczonych. Możemy oglądać, jeśli chcemy, ale to nie jest dla nas, i uważam to za ekscytujące. Mimo to, tegoroczny cypryjski wpis pokazuje nam, że globalny rynek muzyki rockowej nadal w większości bierze swoje wskazówki z Ameryki, a wskazówka, którą Ameryka daje globalnej muzyce rockowej, to Imagine Dragons. (Chciałbym też zwrócić uwagę, że Cypr został okradziony w 2018 roku, gdy „Fuego” Eleni Foureiry zajęło drugie miejsce)
BELGIA
„Because Of You” Gustaph
Kolejną wspaniałą rzeczą w Eurowizji jest to, że czasem jest gejowska jak cholera. W ostatnich latach zawsze był jeden czy dwa hymny samoakceptacji, bo jesteśmy w trakcie globalnej Lizzofikacji. To jest najlepsze z tegorocznych, a gdyby nie było już m.in RuPaul’s Drag Race La Belgique, ta piosenka powołała ją do życia.
FINLANDIA
„Cha Cha Cha” Kaarija
Piosenka hi-NRG o piciu – „There is only bar and piña colada on my mind…this icy shell is something I must demolish”- i nie potrafię powiedzieć, czy jest to celebracja upijania się, czy też Another Round-przestroga stylistyczna. Wiem na pewno, że Kaarija wykonuje ten utwór ubrana jak The Incredible Hulk w teledysku Christiny Aguilery „Dirrty”. To mój ciemny koń do wygrania.
SWEDEN
„Tatuaż” Loreen
Ale to właśnie ona jest faworytem. Szwecja jest zawsze groźnym pretendentem do Eurowizji, drugim po Irlandii krajem, który wygrał w historii. (Irlandia nie wyszła w tym roku z półfinału, co było pewnym szokiem) Sama Loreen wygrała w 2012 roku z utworem „Euphoria”, który stał się światowym hitem klubowym tamtego lata. Trzy lata później Szwecja wygrała ponownie z „Heroes” Månsa Zelmerlowa, największym zwycięzcą Eurowizji wszech czasów (a przynajmniej odkąd nauczyłem się robić VPN i oglądać). Nie ma szans, żeby ten utwór nie wylądował w pierwszej trójce i jest świetny, ale po pewnym czasie trzeba przestać kibicować nadps.
UK
„I Wrote a Song” Mae Muller
Dwadzieścia sześć zgłoszeń w finale to dwudziestka, która wyszła z półfinałów, plus Wielka Piątka – Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Hiszpania – oraz zwycięski kraj z poprzedniego roku. Wielka Brytania ma moje ulubione wejście z Wielkiej Piątki, breakup banger od piosenkarza, który urodził się w 1997 roku, ostatnim roku, w którym Wielka Brytania wygrała.
UKRAINA
„Heart of Steel” TVORCHI
W zeszłym roku Ukraina wygrała za „Stefanię” Kalush Orchestra, która pożeniła tradycyjne ukraińskie ludowe instrumentarium z hip-hopem i była zbyt brzemienna w skutki, by ją zignorować. W tym roku jest to mniej pilne, ale nadal jest to buntownicza piosenka i większość świata jest po stronie Ukrainy, więc nigdy nie wiadomo.
CZECHY
„Korona mojej siostry” Vesna
Będę szczera: to nie jest jeden z moich ulubionych utworów. Ale dodaję ją tutaj, bo Czechy nazywają się teraz Czechami, a tak się dowiedziałem.
Eurowizja to piękna rzecz, na którą jeszcze nie znaleźliśmy sposobu, żeby ją zepsuć. To jest impreza i to jest antropologia. It gets my douze points, czyli rzecz, którą zrozumiecie po obejrzeniu. Jest to okazja do obejrzenia Rebeki z Ted Lasso być tak dziki, jak chce. To jest moje wszystko. Nie przegap tego.
Dave Holmes
Editor-at-Large
Dave Holmes jest redaktorem naczelnym Esquire’a z siedzibą w L.A. Jego pierwsza książka, „Party of One”, jest już dostępna.